Jak kawa trafiła na nasze stoły
Latte. Cappuccino. Espresso. Wielu z nas bez kawy nie potrafi rozpocząć dnia. Ale pewnie mało kto wie, że tę codzienną dawkę ożywczego napoju w dużym stopniu świat zawdzięcza młodemu oficerowi francuskiej marynarki.
W 1723 roku Gabriel-Mathieu de Clieu przewiózł maleńką sadzonkę kawowego drzewka na Martynikę. Roślinę prawdopodobnie wykradł z ogrodów Ludwika XIV. Królewscy ogrodnicy traktowali ją jak rzadki ogrodniczy okaz, bo w chłodnej Europie nie mieli co liczyć na plony. Młody oficer zaś wątpienia zdawał sobie sprawę z wielkiego potencjału ekonomicznego kawy. Dużo bowiem podróżował i widział, jak świat zachwyca się aromatyczną małą czarną. „Kawa stawała się popularna od Londynu po Wiedeń, a nawet w koloniach; pijano ją już nie tylko w kawiarniach, lecz także po domach” – pisze Thor Hanson w wydanej właśnie książce „Triumf nasion. Jak ziarna, pestki i orzechy podbiły królestwo roślin i zmieniły naszą cywilizację”. De Clieu wiedział, że niemal całkowity monopol na produkcję kawy mieli holenderscy plantatorzy na Jawie. „Przewiezienie sadzonki kawowca na Martynikę, gdzie znajdowała się duża posiadłość de Clieu, dawało nadzieję na przełamanie monopolu Holendrów (…), a przy okazji na wzbogacenie się samego de Clieu” – pisze Hanson.
Wizja dochodowego biznesu była na tyle silna, że de Clieu narażał własne życie, by przywieźć drzewko do Ameryki. Przy czym kradzież siewki z królewskich ogrodów była naprawdę niczym. Cała podróż z sadzonką do zamorskiej posiadłości usiana była przeszkodami. Najpierw w okolicy Gibraltaru dopadła ich potężna burza, potem cudem uniknęli porwania przez tunezyjskich piratów, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Na środku Atlantyku natrafili na równikowy pas ciszy i przez ponad miesiąc dryfowali z prądami, czekając na nadejście wiatru. Sytuacja była na tyle poważna, że kapitan był zmuszony racjonować przydziały wody. De Clieu cierpiał nieznośne pragnienie, bo porcją wody musiał dzielić się z sadzonką tropikalnej rośliny. Warto jednak było podjąć ten trud.
„Kiedy jego cenny krzew wreszcie wydał owoce i nasiona (…), de Clieu dzielił się nasionkami i sadzonkami z sąsiednimi plantacjami i w ciągu kilku dekad na Martynice rosło już niemal 20 milionów wysoce plennych krzewów kawowca” – pisze Hanson. Kawowy interes kwitł. Co prawda de Clieu nie był jedynym, który zdecydował się przewieźć sadzonkę kawowca za Atlantyk, ale był jednym z pierwszych, który zorientował się, że popyt na kawę będzie szybko wzrastał. Od tamtych czasów światowa konsumpcja kawy pobiła wszelkie rekordy.
Ale kawa to nie jedyne nasiono, które zmieniło nasze życie. Biolog Thor Hanson przekonuje w „Triumfie nasion”, że bez ziaren rewolucja przemysłowa przebiegłaby zupełnie inaczej, Grzegorz Mendel nie przeprowadziłby swoich słynnych doświadczeń z groszkiem zwyczajnym i nie dałby początku genetyce, a Krzysztof Kolumb zapewne nie wyruszyłby na poszukiwanie nowej drogi do Indii i nie odkryłby Ameryki. Historie takich zwykłych-niezwykłych nasion, o których słyszeliśmy, ale dawno już przyszło nam o nich zapomnieć, opisuje w swojej najnowszej książce dr Hanson. Polecam!
„Triumf nasion”, Thor Hanson, tłum. Adam Wawrzyński, wyd. 4A Oficyna, Żółwin 2016